Od
chwili opublikowania projektu nowelizacji ustawy Prawo zamówień publicznych
(dalej „PZP”) o systemie zamówień publicznych znów sporo się mówi. Sam projekt nowelizacji
nie jest zbyt spektakularny, gdyż zawiera zaledwie 3 przepisy. Niemniej jednak
nowelizacja wpisuje się w najnowszy trend zmierzający do odformalizowania
zamówień publicznych, przez co projekt wzbudza emocje, głównie za sprawą tego,
że ma równie wiele zwolenników (głównie wśród zamawiających) co przeciwników
(wśród małych i średnich przedsiębiorców). Które z argumentów podnoszonych
przez obydwie grupy zasługują na uwzględnienie przez ustawodawcę?
Na początek garść statystyk (podawanych za Urzędem Zamówień
Publicznych): w Bułgarii, Finlandii, Francji,
Rumunii, Słowenii, na Łotwie i Cyprze próg, poniżej którego nie stosuje się
przepisów o zamówieniach publicznych nie przekracza 15 tys. euro; we Włoszech,
na Węgrzech i Słowacji próg wynosi między 20 a 40 tys. euro; w Irlandii próg,
od którego konieczne jest publikowane ogłoszenia o zamówieniu na publicznym
portalu internetowym wynosi obecnie 25 tys. euro (choć jeszcze w 2010 r.
wynosił 50 tys. euro); na Litwie zamawiający może udzielić zamówienia bez
przeprowadzenia postępowania o zamówienie publiczne, którego wartość nie
przekracza 3000 euro; w Wielkiej Brytanii wymaga się od instytucji rządowych
publikacji na centralnym krajowym portalu ogłoszenia o zamówieniu o wartości
już od 10.000 funtów (czyli ok. 12.000 euro) zaś instytucje lokalne posiadają
swoje własne regulacje o zamówieniach publicznych przewidujące obowiązek
prowadzenia konkurencyjnych postępowań od podobnych lub mniejszych kwot.
Zgodnie z obliczeniami dokonanymi przez UZP średni dolny próg stosowania
przepisów o zamówieniach dla tych państw wynosi ok. 21.000 euro (przy
obliczeniach brano pod uwagę próg dla dostaw i usług) . Natomiast, również
zgodnie z obliczeniami dokonanymi przez UZP, mediana dla 24 krajów unijnych
wynosi 15.000 euro. Gdzie w tym towarzystwie plasuje się Polska?
Zgodnie z aktualnym stanem prawnym obowiązek
stosowania PZP powstaje, gdy wartość szacunkowa udzielanego zamówienia
przekracza równowartość 14.000 euro. Poniżej tej granicy zamawiający jest
zwolniony z obowiązku stosowania PZP, dzięki czemu może on w sposób praktycznie
dowolny wydatkować środki publiczne. Co ciekawe, projekt nowelizacji
przewidywał początkowo podwyższenie tzw. progu bagatelności do 20.000 euro. Z
kolei nowelizacja w kształcie przyjętym przez Radę Ministrów przewiduje
podwyższenie tego progu do 30.000 euro.
Zgodnie z szacunkami UZP, podwyższenie progu,
od którego stosuje się PZP do 30.000 euro spowoduje, że ok. 25% zamówień
dotychczas zamieszczanych w Biuletynie Zamówień Publicznych (44.724 zamówień o
łącznej wartości ok. 3.583.915.900 zł), nie będzie udzielanych na podstawie
zasad i procedur określonych przepisami tej ustawy.
W uzasadnieniu do
projektu nowelizacji możemy wyczytać, że w każdym przypadku zamówienia,
niezależnie od jego wartości, zamawiający ponosi pewne stałe koszty jego
organizacji i przeprowadzenia, co przy zamówieniach o niewielkiej wartości
należy uznać za niesprzyjające wydatkowaniu środków publicznych w sposób oszczędny
i efektywny. Ponadto, w pewnych przypadkach czas potrzebny na przygotowanie i
przeprowadzenie postępowania jest wielokrotnie dłuższy niż poszukiwanie
wykonawcy. W przypadku niektórych zamówień, koszty związane z organizacją i
przeprowadzeniem otwartego, konkurencyjnego postępowania przetargowego
przewyższają zyski wynikające z jego prowadzenia.
Tymczasem przeciwnicy omawianej zmiany
podnoszą, że przeszło dwukrotne podwyższenie progu bagatelności wpłynie
negatywnie zarówno na przejrzystość udzielania zamówień publicznych, jak i
poszanowanie zasad konkurencji. Efektem zmian miałby być wzrost ryzyka
występowania zachowań korupcyjnych. Podwyższenie progu, od którego stosuje się PZP
wpłynąć miałoby na ograniczenie dostępu do zamówień co – z uwagi na wciąż odczuwalny
kryzys gospodarczy – może odczuć wielu małych i średnich przedsiębiorców, dla
których zamówienia publiczne są znaczącym źródłem utrzymania. Zauważa się
również to, że proponowany próg jest wyższy o ok. 10.000 euro od średniego
progu dolnego stosowanego w 24 państwach członkowskich Unii Europejskiej, w
których próg ten został ustanowiony.
Każda ze stron ma niewątpliwie trochę racji,
jednakże na rozwiązanie, takie bądź inne, trzeba się zdecydować. Osobiście
uważam, że zmiany idą w dobrym kierunku. System zamówień publicznych jest w
aktualnym stanie prawnym zbyt mało elastyczny i przysparza wiele trudności,
zarówno zamawiającym, jak i wykonawcom. Moim zdaniem PZP pozostawia
zamawiającym zbyt mało swobody w zakresie określania swoich potrzeb, których
zamawiający jest przecież najlepiej świadomy. Długotrwałe i wysoce
sformalizowane procedury są uciążliwe również dla wykonawców. Trzeba zadać
sobie pytanie czy jest sens każdorazowo uruchamiać procedurę przetargu w
odniesieniu do zamówień, których wartość nieznacznie przekracza 56 tys. zł. W
przypadku niektórych zamówień, koszty związane z organizacją i przeprowadzeniem
konkurencyjnego postępowania przetargowego wręcz przewyższają zyski wynikające
z jego prowadzenia.
Klasycznym przykładem pułapki, w jaką może
wpaść zamawiający jest sytuacja, w której udziela on zamówienia o wartości 50
tys. zł, a w toku realizacji tego zamówienia zachodzi konieczność udzielenia
zamówienia dodatkowego o wartości 10 tys. zł. W takim przypadku zamawiający od
razu brany jest „pod lupę” organów sprawujących kontrolę wydatkowania środków
publicznych i musi się tłumaczyć, czy aby na pewno nie miał on możliwości
przewidzenia konieczności wykonania usług bądź dostaw objętych zakresem
zamówienia dodatkowego. A co w sytuacji gdy zamówienie dodatkowe opiewa na
wartość 5 tys. zł? Czy zamawiający nie narazi się na zarzut zaniżania wartości
zamówienia? Oczywiście tę samą polemikę można odnieść do zamówień o wartości
przekraczającej równowartość 30 tys. euro. Wydaje się jednak, że w przypadku
zamówień większego kalibru sytuacja taka budzić będzie mniej kontrowersji. Mimo
wszystko trudniej jest zamawiającemu uzasadnić „zbicie” wartości zamówienia do
120 tys. zł niż do 56 tys. zł, taka praktyka będzie zatem mniej kusząca.
Podsumowując, przed nami kolejny eksperyment.
To czy eksperyment się powiedzie zależy w dużej mierze od racjonalności
zamawiających wydatkujących środki publiczne. Należy mieć nadzieję, że po
prawie 10 latach od wejścia w życie PZP wzorowanego na przepisach unijnych
zamawiający wykształcili pewną świadomość prawną, która w konsekwencji
doprowadzi do efektywnego wydatkowania naszych pieniędzy.
* * *
Autor: Justyna Kyć
Ekspert APEXnet i Kancelarii Ślązak, Zapiór i Wspólnicy.
Ekspert APEXnet i Kancelarii Ślązak, Zapiór i Wspólnicy.
Wyszukiwarka przetargów publicznych biznes-polska.pl
Zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy mają swoje argumenty. Teraz pytanie, jaki będzie bilans dla polskiej gospodarki na + czy -. Ja już teraz (przy progu 14 000 euro) widzę, jak się manipuluje przy zamówieniach, a co będzie przy progu 30 000 euro? Mam nieodparte wrażenie, że każda sytuacja która mogłaby być dla Polski szansą, skutecznie zamieniana jest na klęskę. Robimy dużo nerwowych ruchów, nie panujemy nad sytuacją i ulegamy wpływom lobby, które działa przecież w interesie określonej grupy osób.
OdpowiedzUsuńGdzie jest logika; w 2014 powstanie złożenia sprawozdania za 2013r. w zakresie wydatków m.in. do 14 000 euro. Od stycznia 2014 podnosi się próg istotności do 30 000 euro. Co się stanie w sytuacji, kiedy okaże się, że w 2013r. wydano kolosalne kwoty z pominięciem ustawy art. 4pkt 8? Próg zostanie obniżony, może udamy, że nic się nie stało?. Wg mnie my Polacy musi czuć bat nad sobą, bo inaczej sami się wykończymy.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście pojawia się mnóstwo wątpliwości, dlatego wczorajsze posiedzenie w Sejmie też nie przyniosło rozwiązania. Ale dobrze, że są propozycje zmierzające do zminimalizowania sytuacji - jak piszecie - manipulacji. Chociażby propozycja, która padła na posiedzeniu ze strony Grzegorza Czabana, by jednocześnie z podniesieniem progu zamieszczać ogłoszenia o wszczęciu postępowania w BZP.
OdpowiedzUsuńjak pisze Anonimowy, musimy uważać bo sami kręcimy na siebie bat i to już przestaje być zabawne
OdpowiedzUsuń