wtorek, 12 czerwca 2012

O dokumentach uzupełnianych

Wprowadzenie do przepisów o zamówieniach publicznych instytucji uzupełniania dokumentów było jedną z największych rewolucji w systemie. Wcześniej oferta z usterkami była nieodwołalnie stracona. Biorąc pod uwagę wymóg posiadania dwóch ofert niepodlegających odrzuceniu, unieważnianiu ulegała cała masa postępowań. Wprowadzenie w obu tych kwestiach mniej rygorystycznych rozwiązań było krokiem (w przypadku uzupełnień – stopniowo, początkowo bowiem były one możliwe w znacznie bardziej ograniczonym zakresie niż obecnie), które zdecydowanie ten problem odmieniło.

Oczywiście zmiana nie obyła się bez bólu, jak to z rewolucjami bywa. Praktycznie od samego początku zrodziła ona kontrowersje dotyczące tego, na jaki dzień uzupełniane dokumenty mają potwierdzać spełnianie warunków udziału w postępowaniu – nie później niż na dzień składania ofert/wniosków o dopuszczenie do udziału, czy też możliwe jest potwierdzenie na dzień późniejszy. Sam przepis art. 26 ust. 3 Pzp tej kwestii początkowo nie regulował. I tak było przez trzy lata, od wejścia w życie nowej ustawy w 2004 r. do czerwca 2007 r. Rozbieżne opinie w tym zakresie pojawiały się nawet w publikacjach UZP: w drugim wydaniu niebieskiej książeczki z 2006 roku Jerzy Baehr pisał, że przecież urzędy wydają dokumenty dość długo i przez to należy pozwolić wykonawcom na składanie dokumentów potwierdzających spełnianie warunków także po upływie terminu składania ofert/wniosków. Tymczasem w opublikowanej w tym samym roku roku „Analizie wyroków sądów okręgowych i zespołów arbitrów…” autorzy (powołując się na orzecznictwo ZA) zaprezentowali zdanie zupełnie odwrotne – iż dokumenty mają potwierdzać spełnianie warunków na dzień składania ofert/wniosków (co nie oznacza, że muszą być przed tą datą wystawione).

5 lutego 2007 r. Sąd Okręgowy w Gliwicach wydał wyrok (sygn. X Ga 2/07, X Ga 4/07), w którym opowiedział się za drugim rozwiązaniem, wskazując na wady pierwszego, dających w efekcie naruszenie podstawowych zasad prowadzenia postępowania – zachowania uczciwej konkurencji i równego traktowania wykonawców. Dlatego można dopuścić złożenie dokumentów późniejszych, o ile potwierdzają spełnianie warunku na dzień składania ofert/wniosków. Mimo to zmiana, która nastąpiła w czerwcu 2007 r. poszła w innym kierunku: zapisano w ustawie, że uzupełniane dokumenty mają potwierdzać spełnianie warunków nie później niż na dzień wyznaczony jako termin uzupełnienia. To rozwiązanie jednak zaczęło być dość powszechnie krytykowane i w efekcie już przy następnej „grubszej” nowelizacji Pzp, obowiązującej od października 2008 r. przepis został zmieniony: odtąd (i tak jest obecnie) dokumenty uzupełniane miały potwierdzać spełnianie warunków w terminie składania ofert/wniosków. Wynika to z tego, że w uzupełnianiu nie powinno co do zasady chodzić o wytworzenie zupełnie nowych dokumentów, ale o udokumentowanie spełniania warunków udziału na równych zasadach z wykonawcami, którzy zrobili to już w ofertach i wnioskach.

I w gruncie rzeczy dyskusja wówczas ucichła. A tymczasem Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych „Lewiatan” w „Czarnej liście barier dla rozwoju przedsiębiorczości 2012″ pośród różnych postulatów zmian w ustawie Pzp (mniej lub bardziej sensownych) stwierdziła, że takie brzmienie przepisu jest złe i trzeba powrócić do tego, co było kiedyś (bariera nr 225). Argumentacja autorów pomysłu opiera się na tym, że dokumenty nie są wydawane wstecz (co odnosi się oczywiście do dokumentów urządowych), a zatem jeśli ktoś nie ma zaświadczenia z urzędu skarbowego i dopiero z wezwania do uzupełnienia o tym się dowie, nie będzie miał szansy na potwierdzenie spełniania warunku. Autorzy zdają się jednak zapominać, że trudno nazwać sprawiedliwością (a raczej – uczciwą konkurencją i równym traktowaniem) rozłożenia obowiązku udowadniania dla pilniejszych wykonawców – do jednej daty, dla tych mniej pilnych zaś – do innej. Nie pamiętają już zupełnie o tym, co napisał wspomniany gliwicki sąd – a jego słowa do dziś nie straciły na aktualności. Warto przypomnieć, że w rynku zamówień publicznych (zwłaszcza tam, gdzie mamy większe wartości i obowiązek żądania rozmaitych dokumentów) biorą udział podmioty, które powinny cechować się pewnym profesjonalizmem. Występowanie co kwartał o nowe zaświadczenie z US czy ZUS nie powinno być problemem, a normalną czynnością zapisaną w kalendarzu.

Może warto, aby zamiast postulować takie zmiany, Lewiatan skierował swoje wysiłku w inną stronę. Dlaczego bowiem nie wprowadzić w naszym kraju „białej listy” wykonawców? Tego typu rozwiązania funkcjonują już w niejednym kraju UE i nawet jeśli ograniczyć to do sytuacji najprostszej – przesłanek wykluczenia z art. 24 (bo w zakresie warunków z art. 22 jest to już znacznie trudniejsze) – mogłoby to znacznie życie uprościć i wykonawcom i zamawiającym. Wykonawcom – bo jeśli w ogóle składali by papierki, to tylko raz na jakiś czas do określonej instytucji (np. UZP), a nie do każdej oferty. Zamawiającym – bo wystarczyłby jeden papierek zamiast kilkunastu (a może nawet żaden nie byłby potrzebny, gdyby zgodzić się na potwierdzenie tego na „białej liście”). Czas, koszty… życie byłoby prostsze. Może kiedyś się doczekamy…

* * *
Autor: Grzegorz Bednarczyk
Tekst pierwotnie opublikowano na stronie autora: "W szponach zamówień".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz