W środę weszła w życie nowelizacja ustawy Pzp uchwalona w październiku zeszłego roku. Na wejście w życia od momentu publikacji w Dzienniku Ustaw czekała trzy miesiące, co było zresztą całkiem rozsądne. W końcu do zmian tak szeroko zakrojonych, zwłaszcza w zakresie zamówień dotyczących obronności i bezpieczeństwa, trzeba się odpowiednio przygotować. Zresztą nawet i do zmian z zakresu zamówień „klasycznych” – w związku choćby z wprowadzeniem art. 22 ust. 5 Pzp. Wydawałoby się, że wszystko jest ok. Pojawił się jednak drobny problem – zakres możliwości stosowania wspomnianego wcześniej art. 22 ust. 5 miał w praktyce wynikać ze znowelizowanego rozporządzenia o dokumentach.
Prezes UZP zadbał o to, by wkrótce po uchwaleniu ustawy pojawiło się np. rozporządzenie w sprawie wykazu robót budowlanych. Jednak to rozporządzenie wielkiej filozofii nie wymagało, wszak wykaz stanowiący jego treść przepisano z dyrektywy i ani tu miejsca na dyskusje, ani na zmiany nie było. Kilka innych rozporządzeń albo uchwalono szybko, albo nie były one aż tak pilnie potrzebne. Z jednym wyjątkiem. Właśnie rozporządzenia o dokumentach, które ku wielkiej „radości” wszelkich użytkowników systemu zamówieniowego podpisano 19 lutego, opublikowano tego samego dnia wieczorem, aby mogło zacząć obowiązywać od następnego dnia. A wynika z niego szereg daleko idących zmian, nie tylko w związku z nowelizowanymi przepisami ustawy, ale także innych, zupełnie z nowelizacją ustawy niezwiązanych.
I wiele z tego, co zyskano dzięki trzymiesięcznemu vacatio legis w zakresie nowelizacji ustawy, straciliśmy za sprawą zwłoki Prezesa UZP w przygotowaniu odpowiedniego rozporządzenia. Waga tego dokumentu jest tak znacząca, że jego projekt powinien być w praktyce gotowy już w październiku zeszłego roku, a potem jego uchwalenie powinno być formalnością. Przynajmniej w tym zakresie, w jakim zmiany rozporządzenia wynikają z nowelizacji ustawy. Przez to, że właśnie przepisy rozporządzenia w praktyce określają sposób i zakres stosowania zasad opisanych w art. 22 ust. 5 Pzp, te właśnie elementy rozporządzenia powinny być przedmiotem konsultacji wraz z ustawą i w momencie uchwalenia tejże ustawy powinny być „zaklepane”. A następnie wydane z takim wyprzedzeniem, aby można było się do ich stosowania w sposób sensowny przygotować. Kilka godzin jest skandalem.
I wiele z tego, co zyskano dzięki trzymiesięcznemu vacatio legis w zakresie nowelizacji ustawy, straciliśmy za sprawą zwłoki Prezesa UZP w przygotowaniu odpowiedniego rozporządzenia. Waga tego dokumentu jest tak znacząca, że jego projekt powinien być w praktyce gotowy już w październiku zeszłego roku, a potem jego uchwalenie powinno być formalnością. Przynajmniej w tym zakresie, w jakim zmiany rozporządzenia wynikają z nowelizacji ustawy. Przez to, że właśnie przepisy rozporządzenia w praktyce określają sposób i zakres stosowania zasad opisanych w art. 22 ust. 5 Pzp, te właśnie elementy rozporządzenia powinny być przedmiotem konsultacji wraz z ustawą i w momencie uchwalenia tejże ustawy powinny być „zaklepane”. A następnie wydane z takim wyprzedzeniem, aby można było się do ich stosowania w sposób sensowny przygotować. Kilka godzin jest skandalem.
Ba, jeszcze większym skandalem te kilka godzin staje się w kontekście tłumaczenia, iż nie można wydać nowego rozporządzenia o wzorach ogłoszeń bez ostatecznie ustalonego brzmienia rozporządzenia o dokumentach (tłumaczenia słusznego, ale cóż to obchodzi użytkownika ustawy, który chciałby mieć w ręce sprawny i działający system). Tymczasem projekt rozporządzenia o dokumentach zmieniał się do ostatniej chwili. W efekcie mamy nowe przepisy ustawy, nowe projekty rozporządzeń, a stare wzory ogłoszeń w BZP, nijak do rozporządzenia nieprzystające. Byłoby to może niewielkim problemem, gdyby wzory ogłoszeń były skonstruowane racjonalnie, analogicznie do wzorów używanych w TED, tymczasem jednak w przypadku BZP tak nie jest (pisałem o tym tutaj przed prawie trzema laty) i w zakresie dokumentów pozwalają one jedynie na wybór różnych opcji, a nie na samodzielny ich opis. To było problemem nawet przed 19 lutego, tym bardziej tak będzie w okresie przejściowym.
Nie będę już tu specjalnie drążyć tematu tych spośród nowych regulacji rozporządzenia, które z nowelizacją ustawy nie miały nic wspólnego. W tym wypadku kilka godzin na wejście w życie to już prawdziwe kuriozum. Przynajmniej w zakresie przepisu o „poświadczeniach” w rozporządzeniu postanowiono inaczej, choć mam wrażenie, że roczny okres zawieszenia w tym wypadku wynikał z odrzuconego na szczęście ostatecznie pomysłu żądania zaświadczeń wystawionych na podstawie kpa.
Rodzący się w bólach projekt kolejnej nowelizacji ustawy Prawo zamówień publicznych dotyczący kwestii podwykonawców też w pierwszej swej wersji był obciążony błędem w zakresie wejścia w życie – zakładano bowiem, że dotychczasowe przepisy będzie się stosować do postępowań wszczętych przed wejściem w życie noweli oraz do umów zawartych przed wejściem w życie noweli. Tymczasem pozostawał otwarty problem umów zawartych po wejściu w życie nowelizacji, ale w wyniku postępowań wszczętych przed tym jej wejściem w życie. Niekiedy da się w takim przypadku zmienić warunki siwz, ale możliwe jest to tylko przed otwarciem ofert. Później zmiana jest niemożliwa.
Dokładnie ten sam problem dotyczył nowelizacji art. 144 Pzp uchwalonej 4 września 2008 roku. Na szczęście w przypadku nowelizacji dotyczącej podwykonawców projektant ustawy problem dostrzegł i w kolejnej wersji przewidział trzecią kategorię przepisu przejściowego – do umów zawartych w wyniku postępowań wszczętych przed wejściem w życie nowelizacji ma się stosować przepisy dotychczasowe. Przynajmniej tyle.
* * *
Autor: Grzegorz Bednarczyk
Tekst pierwotnie opublikowano na stronie autora: "W szponach zamówień"
Autor: Grzegorz Bednarczyk
Tekst pierwotnie opublikowano na stronie autora: "W szponach zamówień"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz