czwartek, 13 marca 2014

O sprawozdaniu i „Informatorze”

Ostatni ubiegłoroczny tekst dotyczył dość bolesnego tematu na czasie, mianowicie nowego wzoru sprawozdania z udzielonych zamówień publicznych. Moje czarne proroctwa po części się spełniły (w pozostałej części albo jeszcze nie czas na ocenę, albo brak narzędzi), a przydatność nowych informacji w sprawozdaniu może być nieco problematyczna. Zakładam oczywiście, że cel zbierania informacji o rynku nie objętym zamówieniami jest statystyczny, a w tym wypadku być może przybliżenie do prawdy okaże się w miarę racjonalne (czyli – błąd nie będzie aż tak duży, aby mówić o kwotach zupełnie innego rzędu – wszak jedni liczą wszystko papier po papierze, inni oceniają to wszystko hurtowo, zapewne jedni mylą się dół, inni w górę).



Z kolei kilka tygodni temu wydawca „Zamawiającego” poprosił mnie o komentarz do dokonań naszego byłego już Prezesa UZP, Jacka S. Trzy plusy i trzy minusy. Oj, trudna była sprawa :) Wśród minusów nowego sprawozdania nie wymieniłem, bo chociaż trudno tu dostrzec zalety, to po prostu nie mieściły się na „podium”. Wiele innych pomysłów UZP z ostatnich paru lat było znacznie bardziej dolegliwych dla uczestników rynku zamówieniowego, niż ten jeden. Owszem, można to sprawozdanie traktować w kategoriach, bardzo przepraszam, zbędnej „upierdliwości”, jednak podwalin systemu nie narusza. Poza tym, poniekąd rozgrzeszeniem jest fakt, że przynajmniej w zakresie informowania o zamówieniach pozaustawowych to faktycznie efekt zapisów dyrektywy.

Trudniej było zapełnić owo „podium” plusami. Jednak jednym z takich niewątpliwych plusów, które od razu przyszły mi do głowy, było wznowienie i systematyczne wydawanie za czasów kadencji Jacka S. „Informatora UZP”. Można tu dyskutować na temat jakości niektórych elementów tego periodyku (np. anonimowości wielu zamieszczanych tam tekstów czy umieszczania w nim „jedynie słusznych”, ale w praktyce kontrowersyjnych i kwestionowanych w orzecznictwie poglądów Prezesa UZP), jednak nie można odmówić Prezesowi, że stworzył pewien stały i powszechnie dostępny kanał informacyjny dla uczestników rynku. Nikt nie jest w stanie na bieżąco śledzić wszelkich wydawanych wyroków KIO, wyników kontroli, orzecznictwa sądów… (dorzućmy jeszcze orzeczenia GKO, ETS i paru innych organów). Informator daje stały dopływ informacji w tym zakresie. Jasne, w zakresie KIO czy kontroli, mamy do czynienia tylko z próbką, ale próbka przynajmniej jest do ogarnięcia.

I choć „Informator” to nie ideał (marzyłoby mi się mniej myśli Prezesa, a w zamian powiększenie próbki publikowanego orzecznictwa), to jednak jest to pozytyw. A może był? W lutym br. UZP (pod nowymi, p.o. rządami) „Informatora” nam nie zaserwował. Zamiast tego dostaliśmy telenowelę w rozlicznych odcinkach, dotyczącą odpowiedzi na pytania dotyczące nieszczęsnego sprawozdania. Odcinek ostatni nosił numer VII, pierwszego nigdy nie widziałem (zapewne więcej się nie pojawi, skoro termin składania sprawozdań minął, choć z drugiej strony teraz coraz częściej mam do czynienia z jednym pytaniem, na które tam nie odpowiedziano – co grozi zamawiającemu, który ze sprawozdaniem się spóźni ;)). W każdym razie UZP zajął się sprawozdaniem, wyjaśnianiem rzeczy w nim niekiedy oczywistych, a niekiedy już wyjaśnionych (a jeśli coś nie było oczywiste lub już wyjaśnione, to kiepsko świadczy o wzorze sprawozdania i rozporządzeniu, które go wprowadziło), jako rodzynek pojawiła się polemika z „Faktami TVN”, natomiast o Informatorze zapomniał.
Mam nadzieję, że jest to zapomnienie wyjątkowe i przejściowe. Mam nadzieję, że po czterech latach ów kanał informacyjny nie odejdzie wraz z Prezesem UZP do lamusa. Wszak art. 154 pkt 13 zobowiązuje – a bezpłatna, udostępniana w Internecie informacja dotrze zawsze do większej grupy użytkowników niż jakikolwiek inny środek komunikacji.
* * *
Autor: Grzegorz Bednarczyk
Tekst pierwotnie opublikowano na stronie autora: "W szponach zamówień


Wyszukiwarka przetargów publicznych biznes-polska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz