W razie niezawarcia umowy z powodu błędów w przetargu poszkodowanemu należy się rekompensata utraconych korzyści.
Nie tylko zatem kosztów transakcji. To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego, ważnego dla wszelkich przetargów i aukcji, a w pewnym stopniu także zamówień publicznych, choć w nich obowiązują bardziej rygorystyczne zasady odszkodowań.
Grunt na kurhanach
Agnieszka Z. zaplanowała prowadzenie gospodarstwa rolnego. W
tym celu zwróciła się do Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji
Rolnictwa o przyznanie dofinansowania dla młodych rolników – na rozwój
gospodarstwa. Uzyskała promesę pomocy w wys. 75 tys. zł, pod warunkiem
że będzie dysponować gospodarstwem rolnym od 10 ha do 300 ha, i
osobiście będzie w nim pracować.
W tym celu przejrzała oferty Agencji Nieruchomości Rolnych
Skarbu Państwa i przystąpiła do przetargu na oferowaną właśnie 20-ha
działkę rolną w miejscowości Czarne na Pomorzu. Wygrała przetarg. Miała
zapłacić 243 tys. zł, ale przy sporządzaniu aktu notarialnego okazało
się, że na jednej czwartej działki znajdują się kurhany, cmentarzysko z
czasów kultury łużyckiej, które nie może być naruszone, o czym wydział
ochrony zabytków miejscowego Urzędu Wojewódzkiego informował ANR kilka
miesięcy wcześniej.
W tej sytuacji Agnieszka Z. umowy nie podpisała, zażądała natomiast od ANR odszkodowania.
Za utracone korzyści
Artykuł 70 (4) § 2 zdanie 3. kodeksu cywilnego stanowi, że
uczestnik aukcji albo przetargu, którego oferta została wybrana, może
żądać zapłaty podwójnego wadium albo naprawienia szkody w razie
niedojścia do kontraktu. Tu nie było wątpliwości, że nie doszło do niego
z winy Agencji.
Spór
dotyczył tego, jak rozumieć szkodę, którą Agnieszka Z. wyliczyła na
323,4 tys. zł. Składało się na nią 3,4 tys. zł kosztów zaciągniętego
kredytu, 5 tys. zadatku na kupno ciągnika rolniczego, owe 75 tys.
wsparcia, ale także spodziewane dopłaty unijne. Sąd Okręgowy w Gdańsku
zasądził jej 83,4 tys. zł, a więc pierwsze trzy pozycje (i dalej o tę
kwotę toczył się spór), ale Sąd Apelacyjny zmniejszył ją do 8,3 tys. zł,
a więc zredukował do tzw. ujemnego interesu umowy, tj. wydatków na
przygotowanie kontraktu – bez utraconych korzyści.Z tego powodu w
sprawie interweniował rzecznik praw obywatelskich, który złożył skargę
kasacyjną. Adam Graczek, główny specjalista w Biurze RPO, przekonywał
Sąd Najwyższy, że gdyby ANR zareagowała na zawiadomienie wojewody, to
powódka znalazłaby sobie inną działkę, i dofinansowania by nie straciła.
Nie dość tego: gdyby werdykt sądów gdańskich miał się utrzymać,
wyszłaby z tego procesu „na minusie". W ocenie RPO wskazana w art. 70
(4) k.c. szkoda obejmuje także utracone korzyści, jeżeli bowiem prawo
gdzieś ogranicza pełne odszkodowanie, to o tym jasno mówi.Sąd Najwyższy
przychylił się do tego stanowiska i nakazał SA ponowne rozpoznanie
sprawy.– SN w tym składzie uważa, że odszkodowanie przewidziane w tym
artykule obejmuje także utracone korzyści – wskazał w uzasadnieniu
sędzia SN Marian Kocon. – Nie oznacza to że powódka automatycznie ma
otrzymać owe 75 tys. zł. SA musi jeszcze zbadać rozmiar szkody.Trzeba
wziąć jeszcze pod uwagę, że wypłata 75 tys. zł pewnie była obarczona
innymi warunkami i może wydatkami powódki – wskazują nasi rozmówcy.
Sygn. akt: IV CSK 226/15
źródło: Rzeczpospolita
czytaj więcej: http://www.rp.pl/Firma/
Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuń