Umowa, za którą urząd nie płaci ani grosza, może być zamówieniem publicznym. Z problemem tym spotkał się Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który zorganizował przetarg na prowadzenie rachunków i realizację przelewów masowych. Chodzi o obracanie gigantycznymi pieniędzmi m.in. na wypłaty emerytur. Jedynym kryterium wyboru ofert była wysokość opłaty za dokonanie przelewu.W przetargu wystartowały cztery banki. Ceny trzech ofert za wskazaną liczbę przelewów wahały się od 2,2 mln zł do 55,4 mln zł. Czwarty z oferentów, PKO BP, zaproponował wykonanie usług za darmo, wpisując w polu ceny 0,00 zł - czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Temat jest bardzo ciekawy, bo w końcu nasuwa się pytanie czy świadczenie usługi za darmo można uznać w ogóle za zamówienie publiczne? Zgodnie z art. 2 pkt 13 u.p.z.p. zamówienie publiczne to umowa odpłatna. KIO interpretuje pojęcie odpłatności jednak bardzo szeroko. Obejmuje ono nie tylko świadczenie pieniężne, lecz każdy rodzaj korzyści, które zamawiający akceptuje w zamian za wykonanie zamówienia (np. korzyści płynące z możliwości obracania środkami zdeponowanymi na kontach).
źródło: Dziennik Gazeta Prawna, Zamówienia publiczne: Brak zapłaty nie musi dyskwalifikować oferty
autor: Witold Jarzyński
Każdy przypadek jest indywidualny. Raz cena zero złotych jest jak najbardziej poprawna, a innym twierdzi się, że w Polskim systemie monetarnym nie ma nominału zero złotych...uważam, że zdecydowanie lepiej byłby powiedzieć, że mamy kryzys, i tak naprawdę należy kierować się ceną i brać oferty jak najtańsze. Tylko jest problem, ponieważ kontrola też musi się wykazać. Morał jest taki, że zawsze kopany jest zamawiający...
OdpowiedzUsuń