Kilka tygodni temu na łamach „Forbesa” pojawił się tekst dotyczący słuszności wspierania z budżetu publicznego działalności klubów sportowych (temat ten zresztą miał ostatnio dość szeroki rozgłos, głównie z uwagi na potępianie wysokich wydatków na profesjonalny sport ze strony zadłużonych budżetów krajów południowoeuropejskich – np. Hiszpanii).
Zamówienia publiczne we wspomnianym tekście się nie pojawiły, gdyż autorka zajmowała się w nim kluczową kwestią: czy w ogóle należy angażować finanse publiczne w takie przedsięwzięcia. To, w jaki sposób należy je tam przekazywać (jeśli już w ogóle się przekazuje) – to przy tym drobny szczegół. Tymczasem dla czytelników „szponów” zwykle ważniejsze będzie „jak” niż „czy”, albowiem zwykle decyzja kluczowa jest podjęta nad ich głowami, a im pozostaje głowić się nad tym, jak ją zrealizować w praktyce.
Cały tekst pod tym linkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz