poniedziałek, 6 lutego 2012

Preferencje europejskie - kontrowersyjny pomysł UZP

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych pomysłów, które znalazły się wśród propozycji Urzędu Zamówień Publicznych odnośnie nowelizacji ustawy Prawo zamówień publicznych, jest pomysł wprowadzenia tzw. preferencji europejskich. 

Preferencje europejskie to zasady zgodnie, z którymi w postępowaniu o udzielenie zamówień publicznych będą mogli brać udział wyłącznie: 

(1) wykonawcy mający siedzibę w jednym z krajów członkowskich Unii Europejskiej lub

(2) na terytorium Europejskiego Obszaru Gospodarczego, oraz

(3) wykonawcy mający siedzibę na terytorium kraju, z którym Unia Europejska lub Rzeczpospolita Polska zawarła odpowiednią umowę międzynarodową. 

Jednocześnie UZP chce, aby była wprowadzona regulacja umożliwiająca zamawiającemu dopuszczenie, w konkretnym postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego, do udziału wykonawców mających siedzibę także na terytorium innych państw niż powyżej określone.

Jak tłumaczy się UZP z tego pomysłu? Otóż zgodnie z unijnym prawem nie ma obowiązku zapewnienia dostępu do zamówień publicznych wykonawcom pochodzącym z krajów nie będących członkami Unii Europejskiej. Zamówienie publiczne muszą być dostępne dla wykonawców mających siedzibę (miejsce zamieszkania) w którymś z krajów członkowskich UE, Europejskiego Obszaru Gospodarczego a także wykonawców pochodzących z państw, które podpisały ze Wspólnotą Europejską/Unią Europejską odpowiednie umowy dotyczące wzajemnego otwarcia rynków zamówień publicznych.

Pomysł wydaje się jednak bardzo kontrowersyjny. Po pierwsze dlatego, że jest to forma protekcjonizmu gospodarczego, który wyraźnie jest skierowany przeciwko Chinom. Kraj Środka nie podpisał jeszcze tzw. Porozumienia w sprawie zamówień rządowych (The Agreement on Government Procurement, GPA) w ramach WTO. Tym samym zgodnie z propozycjami UZP nie miałby dostępu do polskiego rynku zamówień publicznych. 

Z drugiej strony, jak każde działanie protekcjonistyczne, może ono mieć negatywny wpływ na kraj, który je stosuje. Istnieje wiele badań ekonomicznych, które pokazują, że nawet jednostronna liberalizacja handlu - chociaż na pierwszy rzut oka niesprawiedliwa - przynosi więcej korzyści krajowi, który znosi bariery niż temu, który "chroni" swój rynek. 

W przypadku Polski, wprowadzenie ograniczeń w zakresie dostępu do zamówień publicznych może odbić się negatywnie chociażby na ograniczeniu konkurencji na polskim rynku zamówień publicznych, która i tak obecnie jest poniżej średniej europejskiej. Gdyby tak się stało to efektem preferencji europejskich byłyby większe koszty dla polskich podatników. Czy poprawiono by jakość zamówień publicznych? Bardzo wątpliwe. W 2011 roku nie tylko chińskie konsorcjum COVEC było oskarżane o stosowanie rażąco niskich cen (takie same zarzuty stawiano takim firmom jak Mostostal czy Budimex).

Zasadne jest również pytanie o to, czy Polska jakoś koordynuje swoje pomysły w ramach UE, czy po prostu wychodzimy przed szereg, co może skończyć się pogorszeniem stosunków na linii Polska - Chiny? Tylko w ramach Unii jesteśmy wstanie wywrzeć presję na Chinach, które być może zdecydują się w ten sposób podpisać GPA (co byłoby najlepszym rozwiązaniem). Jeżeli jednak preferencje europejskie miałyby być tylko polskim pomysłem, to chyba bardzo wątpliwym z ekonomicznego i politycznego punktu widzenia.

Autor: Witold Jarzyński


* * * 


A jak Państwo oceniacie nowy pomysł UZP? Jesteśmy ciekawi Waszych opinii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz