Państwowe chińskie firmy wygrały w Polsce już 6 sporych
przetargów na budowę infrastruktury energetycznej. Wygląda więc na to,
że to, co nie udało się Chińczykom na polskich drogach, może udać im się
w naszej energetyce.
Tylko w ostatnich dniach, w grudniu, chińskie firmy wygrały dwa
przetargi budowlane, ogłoszone przez operatora sieci przesyłowej w
naszym kraju, państwową firmę Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE). W
jednym z nich, na budowę 67-kilometrowej linii wysokiego napięcia 400
kV Chełm-Lublin Systemowa, zwyciężyło Sinohydro, państwowa firma
hydroenergetyczna, znana m.in. z udziału w budowie słynnej Zapory Trzech
Przełomów na rzece Jangcy. Za wykonanie tej inwestycji dostanie od PSE
wynagrodzenie w wysokości 155 mln zł.
W drugim przetargu, na budowę „stacji 400/110 kV Gdańsk Przyjaźń wraz
z wprowadzeniem linii Żarnowiec - Gdańsk Błonia”, wygrała firma
Pinggao, która za ten kontrakt otrzyma od PSE 75 mln zł netto. Pinggao,
która należy do państwowego koncernu State Grid Corporation of China
(chińskiego odpowiednika Polskich Sieci Elektroenergetycznych),
największej firmy energetycznej na świecie (333 mld dolarów przychodów w
2014 r. i 1,6 mln pracowników), przebojem zdobywa polski rynek.
Dotychczas wygrało już pięć przetargów PSE, na łączną sumę ponad 600 mln
zł. To kontrakty na budowę lub przebudowę elektroenergetycznych linii
przesyłowych z towarzyszącą im infrastrukturą. Chodzi m.in. o budowę
linii wysokiego napięcia (400 kV) ze Słupska do Żydowa.
Kolejną chińską firmą energetyczną, która wchodzi do Polski, jest
firma Shanghai Electric Power, notowana na chińskich giełdach, ale
kontrolowana przez tamtejszy państwowy koncern – China Investment Power
Corporation. W listopadzie tego roku okazało się, że Shanghai Eletric
Power złożyła najtańszą ofertę na – także zlecaną przez PSE -
„rozbudowę i modernizację stacji 750/400/110 kV Rzeszów wraz z
instalacją urządzeń do kompensacji mocy biernej” . To zaś oznacza, że
chińska firma powinna wygrać ten przetarg. Nie jest to wprawdzie
olbrzymi kontrakt (oferta Chińczyków opiewa na 78 mln zł), ale chińskie
firmy z branży budowlanej, nauczone wcześniejszymi negatywnymi
doświadczeniami w Polsce, próbują teraz wejść na nasz rynek, zaczynając
od mniejszych zleceń. Te złe doświadczenia to nie tylko budowa sporego
odcinka autostrady A2, z którego wyrzucono chińską firmę COVEC, bo nie
radziła sobie z tą inwestycją. Chodzi też o próby zdobycia wielkich
kontraktów na rozbudowę polskich elektrowni. Jedną z nich był nieudany
udział chińskiego konsorcjum CNEEC-COVEC w przetargu na budowę nowego,
1000-megawatowego bloku w Elektrowni Kozienice.
Niezrażone tym firmy z Chin dostrzegły swą kolejną szansę na
ekspansję na polskim rynku budowlanym w inwestycjach Polskich Sieci
Elektroenergetycznych. PSE ma wydać na nie w latach 2013-2018 łącznie
7-8 mld zł, a potem kolejne miliardy. Nie są to małe pieniądze nawet dla
wielkich chińskich koncernów. Dlatego od pewnego czasu startują w
większości przetargów budowlanych, ogłaszanych przez PSE. Bywa nawet
tak, że w jednym przetargu Polskich Sieci Elektroenergetycznych startuje
po kilka chińskich firm, i to nie w konsorcjum, ale składając osobne,
konkurencyjne oferty.
Chińczycy mają w tym szerszy cel. Jeśli uda im się zrealizować kilka
dużych inwestycji w Polsce, to – mając referencje z jednego unijnych
krajów - może im otworzyć bramę do całego europejskiego rynku
budowlanego. Koncerny z Chin zdobywały dotąd zagraniczne kontrakty
budowlane głównie w biedniejszych krajach, w Afryce i Azji. Bogaty,
wielki unijny rynek jest jednak dla nich bez porównania bardziej
atrakcyjny.
Na koniec retoryczne pytanie: czy jakakolwiek polska spółka budowlana
miałaby szansę na wygranie większego państwowego przetargu w Chinach,
biorąc pod uwagę m.in. fakt, że Państwo Środka wciąż bardzo broni swego
rynku przed ekspansją zagranicznych firm? W polsko-chińskich relacjach
gospodarczych jest ogromna nierównowaga. Chiński eksport do Polski jest
dziesiątki razy większy od polskiego eksportu do Chin. To jedna z dwóch
głównych przyczyn, obok importu ropy i gazu z Rosji, naszego deficytu w
handlu zagranicznym, drenującej nasz kraj od wielu lat nadwyżki importu
nad eksportem.
Źródło: http://energetyka.salon24.pl/
Sytuacja z autostradami niczego nie nauczyła ?
OdpowiedzUsuń