środa, 2 marca 2016

Rewolucja w zamówieniach publicznych

Zakończyły się konsultacje społeczne przygotowywanej przez Ministerstwo Rozwoju głębokiej nowelizacji ustawy o zamówieniach publicznych mającej na celu z jednej strony wdrożenie nowych unijnych dyrektyw, z drugiej strony jednak wprowadzenie rozwiązań od lat postulowanych przez związki zawodowe, ale także przez polskich przedsiębiorców. 
 
Ten podstawowy postulat zgłaszany przez organizacje związkowe od kilku lat to wprowadzenie obowiązku zatrudnienia na umowy o pracę pracowników w firmach, które zdobędą zamówienie publiczne. Do tej pory wprawdzie obowiązywał przepis, że zamawiający mieli taką możliwość, ale niestety z niej nie korzystali, bo obowiązywały także zapisy o preferencji dla wykonawców oferujących najniższą cenę, a taką z reguły oferowali ci, którzy mieli zatrudnionych mało pracowników etatowych. Teraz zamawiający będą zobowiązani do egzekwowania od wykonawców robót budowlanych albo usług obejmujących czynności, które powinny być wykonywane przez pracowników zatrudnionych na podstawie umów o pracę, właśnie takiej formy zatrudnienia. 
 
Jednocześnie wprowadzeniu obowiązku zatrudniania na etat w firmach realizujących zamówienia publiczne towarzyszy wprowadzenie zasady, że cena w takim zamówieniu może stanowić jedynie do 40 proc. wagi wszystkich innych kryteriów ustanowionych przez zamawiającego (czyli mówiąc wprost, od tej pory najniższa cena nie będzie mogła być już rozstrzygająca dla wyboru wykonawcy zamówienia publicznego). Miejmy nadzieję, że te nowe zapisy w ustawie o zamówieniach publicznych zakończą wreszcie wybory przez zamawiających tych wykonawców, którzy oferują najniższą cenę (jednocześnie słabą jakość wykonywanych usług) i jednocześnie konkurują z innymi przedsiębiorcami tzw. śmieciowymi umowami o pracę dla swoich pracowników. 
 
Ale nowelizacja ustawy o zamówieniach publicznych przygotowana przez Ministerstwo Rozwoju wprowadza także inne ważne rozwiązania cywilizujące rynek zamówień publicznych w Polsce. Otóż wprowadza ona także poważne ograniczenia do praktyki polskich zamówień publicznych, czyli tzw. handlu referencjami. Do tej pory o zamówienia publiczne w danej dziedzinie mogą ubiegać się firmy, które nie mają w niej żadnego doświadczenia, ba, na co dzień zajmują się zupełnie inną działalnością, wystarczy tylko, że posłużą się w toku ubiegania się o zamówienie publiczne zobowiązaniem firmy, która takie doświadczenie posiada, że będzie je także realizowała albo użyczy swoich zasobów. Stąd królowanie w praktyce polskich zamówień publicznych tzw. firm w teczce, które wprawdzie dysponowały wszelką dokumentacją wymaganą przez zamawiającego, ale same nie dysponowały żadnym potencjałem technicznym i zasobami pracowniczymi. Po nowelizacji wprawdzie będzie dalej istniała możliwość udzielenia referencji dla startującego w przetargu o zamówienie publiczne, ale w toku jego realizacji firma udzielająca tych referencji będzie musiała uczestniczyć w realizacji tego zamówienia (czyli wygrywający przetarg będzie musiał zatrudnić udzielającego mu referencji jako faktycznego podwykonawcę). 
 
W ustawie wzmacnia się również pozycję zamawiającego w stosunku do firm starających się o zamówienia publiczne, ponieważ będzie on mógł zastrzec w warunkach przetargu, że wygrywająca firma będzie musiała samodzielnie zrealizować kluczową część robót budowlanych albo innych usług. Ten przepis dodatkowo ogranicza pole działania tzw. firm w teczce, bo nie mając żadnego własnego potencjału do realizacji usług zamawianych w przetargach publicznych, nie będą mogły w nich startować. 
 
Wszystkie te zmiany w ustawie oznaczają wręcz rewolucję w zamówieniach publicznych, i to zarówno z punktu widzenia rynku pracy (wzrost zatrudnienia na podstawie umowy o pracę), jakości wykonania zamówień (ograniczenie wyboru według najniższej ceny), wreszcie swoistego panoszenia się w przetargach publicznych tzw. firm w teczce, a więc firm bez żadnego własnego potencjału wykonawczego. 
 
O wprowadzenie tych zmian zabiegały od lat zarówno związki polskich przedsiębiorców (dotychczasowe przepisy preferowały często firmy zagraniczne bez własnego potencjału wykonawczego), ale także związki zawodowe (formy zatrudnienia w firmach realizujących zamówienia publiczne). A przypomnijmy, że wartość zamówień publicznych w Polsce z roku na rok rośnie i obecnie wynosi przynajmniej 150 mld zł, co stanowi już ponad 8 proc. PKB, a więc jest o co zabiegać, zwłaszcza że realizacja zamówień publicznych oznacza pewne i terminowe płatności na rzecz wykonawców.
 
Autor:  Dr Zbigniew Kuźmiuk

5 komentarzy:

  1. Fajnie, że doszło do takich zmian, może dzięki nim Polska staje się bardziej otwarta na zagraniczne interesy. Rząd ma wiele pomysłów na nowelizacje ustaw, miejmy nadzieję, że pójdzie to w dobrą stronę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co z pracownikami jeżeli firma nie wygra następnego przetargu? Aby zatrudnić firma musi mieć stałe zlecenia.

      Usuń
    2. A kto broni Wykonawcy starać się o zlecenia z sektora prywatnego i zdobywać "pozytywne" doświadczenie skutkujące możliwością stałego zatrudnienia pracowników i jednocześnie ubieganie się o zamówienia publiczne? Niektórzy Wykonawcy za bardzo traktują sektor publiczny jako główne źródło dochodu podczas gdy już samo pojęcie PRZETARG nosi ze sobą ryzyko przegranej..w końcu w części przypadków to tryb konkurencyjny a konkurować już trzeba nie tylko ceną... Robert Kubiak - wykonawca w branży medycznej

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy artykuł, nie zdawała sobie z tego sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic to nie zmienia...
    Nadal młode, polskie firmy pozostają pozbawione szans startowania w zamówieniach publicznych... Pozostaną w grze najwięksi i najbogatsi gracze rynkowi i tylko o to w tych zmianach chodzi... Brak "równości traktowania" potencjalnych wykonawców i zatarta zasada "uczciwej konkurencji".

    OdpowiedzUsuń