środa, 20 stycznia 2016

Unia wymusza rewolucję w zamówieniach publicznych: będzie e-procedura i podział na mniejsze przetargi

Rząd chce jednak przede wszystkim, aby przedsiębiorcy, którzy wygrywają przetargi, zatrudniali pracowników na umowy o pracę. 
 
Do tej pory przetargi wygrywały najczęściej firmy oferujące najgorsze warunki zatrudnienia z najniższymi wynagrodzeniami, czyli ponoszące najmniejsze koszty, tak aby ostatecznie oferować w przetargu najniższą cenę.
Konieczna implementacja dyrektyw unijnych
Obecnie do konsultacji mają trafić propozycje zmian w prawie zamówień publicznych, dyskutowane właśnie przez Radę Dialogu Społecznego. Po pierwsze chodzi o to, aby firmy które wygrywają przetargi publiczne zatrudniały swoich pracowników na etatach. Po drugie chodzi też o rozwiązania przeciwdziałające zaniżaniu cen za wykonywane usługi zamawiane przed administrację publiczną i samorządy.
- To jeszcze nie są zmiany uzgodnione przez Radę Dialogu Społecznego, jest to stanowisko przyjęte przez tzw. Zespół Doraźny. Ale uzgodnienie kierunkowe jest. W tym momencie ograniczamy się do implementacji trzech dyrektyw unijnych, które mamy obowiązek wprowadzić do 18 kwietnia do naszego systemu prawnego. W przeciwnym razie ryzykujemy zamrożenie środków unijnych – wyjaśnia gość Jedynki mecenas Łukasz Bernatowicz, ekspert Business Centre Club, członek Rady Dialogu Społecznego.
Poprzedni rząd wypracował zmiany wykraczające poza tę konieczność, ale spotkały się one z totalną krytyką, było ponad 700 uwag.
– Dlatego z jednej strony cieszymy się, że ta nowelizacja do 18 kwietnia będzie się ograniczała do implementacji dyrektyw, ale jednocześnie podkreślamy, że potrzebne jest rozpoczęcie prac nad kompleksową zmianą ustawy o zamówieniach publicznych. Tak, żeby do końca roku opracować kompletnie nowy, kompleksowy i spójny akt prawny, który ułatwiłby życie i funkcjonowanie wszystkim stronom przetargów – podkreśla gość Jedynki.
Przetargi będą mniejsze, i będą to e-przetargi
Kierunek jest taki, aby firmy startujące w przetargach publicznych, i które je potem wygrywają, nie płaciły swoim pracownikom np. po 3–4 zł za godzinę pracy.
– Zmiany, które teraz są przedmiotem prac obejmują to, czego wymaga od nas Unia Europejska. Chodzi zarówno o przeprowadzenie przetargów w taki sposób, żeby umożliwić też udział mniejszym przedsiębiorcom, czyli dzielimy przetargi większe – na mniejsze. Wymaga się też informatyzacji postępowania przetargowego i umożliwienia składania dokumentacji drogą elektroniczną, co jest dużym ułatwieniem – zwraca uwagę mec. Bernatowicz.
Natomiast wykorzystując implementację dyrektywy unijnej, rząd wybrał też model wprowadzenia spraw socjalnych. I tu powstaje pytanie czy zamawiający, który jest organem publicznym, czy to samorządowym, czy rządowym – powinien wykorzystywać sytuację, że wykonawcy rywalizują o to zamówienie najniższą ceną. A odbija się to rzeczywiście na tym, że nie płacą oni swoim pracownikom tyle, ile powinni. – Jest to pewien dylemat, ponieważ z jednej strony przedsiębiorcy powinni mieć swobodę w kreowaniu swojej działalności i w prowadzeniu tej działalności, ale nie powinno się to odbywać za wszelką cenę, czyli kosztem pracownika. W związku z tym proponowana zmiana sprowadza się do tego, że byłaby możliwość, ale to nie jest wymóg ani oblig, żeby zamawiający w tych szczególnych warunkach prowadzenia przetargu zawarł warunek aby ci, którzy startują w tym przetargu, składają te oferty i walczą o zamówienia, zatrudniali pracowników na etacie – tłumaczy gość radiowej Jedynki.
Przepisy są, ale nieprecyzyjne, czyli martwe
Od października 2014 roku już istnieje możliwość preferowania zamówień, w których są stosowane umowy o pracę, ale tylko nieco ponad 3 proc. zamówień te klauzule społeczne przewidywało.
– I problem jest tak naprawdę w praktyce. Dotyczy to także bardzo istotnych, ważnych podmiotów państwowych. Dlatego na pewno należy tę klauzulę wzmocnić. A chodzi przecież o duże pieniądze. Bo o około 310 mld zł na zamówienia publiczne, co stanowi prawie 8 proc. polskiego PKB. I jeszcze do tego dochodzi kilkaset tysięcy zatrudnionych osób przy tych zamówieniach. Głównie w budownictwie, ochronie, przy sprzątaniu, ale nie tylko – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24 Anna Grabowska, doradca ds. społeczno-prawnych Forum Związków Zawodowych.
Mamy więc już taką możliwość, podobnie jak mamy możliwość, by nie rozstrzygać przetargów w oparciu o najniższą cenę.
– To funkcjonuje w naszych przepisach od lat, nawet nowelizacja ustawy z 2014 roku doprecyzowała te przepisy, ale wciąż, choć może już nie 9/10, lecz 8/10 przetargów jest rozstrzyganych w oparciu o kryterium najniższej ceny. I to jest problem. Dlatego zarówno na tym tle, jak w związku z wymogiem zatrudniania pracowników na etacie, wymagane są, nawet wydają się konieczne zmiany w tej ustawie. Żeby urzędnik miał jasność co może, czego nie może, a co musi – zauważa mec. Łukasz Bernatowicz.
I dodaje, że te przetargi dlatego są rozstrzygane w oparciu o kryterium najniższej ceny, bo jest to kryterium najbardziej obiektywne z punktu widzenia urzędnika. Najbardziej bezpieczne.
– Bo zawsze się wytłumaczy dlaczego wybrał najtańszą ofertę, i nikt mu nie ściągnie na głowę CBA, NIK-u czy prokuratora. A nikt tego nie chce. Ale z drugiej strony wszyscy na tym tracimy, ponieważ często te najtańsze oferty wcale nie są najlepsze – ocenia ekspert BCC.
A już szczególnie poszkodowani są pracownicy, którzy mało zarabiają tylko dlatego, że firmy konkurują ceną i obcinają koszty pracownicze.
Nowelizacja ustawy o przetargach albo utrata funduszy UE
Taki też jest ogólny trend zawarty w dyrektywach unijnych, żeby większy nacisk i większą uwagę zwracać na tzw. środowiskowe aspekty tych przetargów. Ale to środowisko jest rozumiane w znaczeniu szerszym, bo chodzi o aspekty socjalne, ale też o ochronę środowiska, i o zwrócenie uwagi na mniejszych przedsiębiorców. Taka jest wymowa, taki jest wydźwięk tej dyrektywy, którą musimy implementować.
– Nie mamy wyjścia, więc zróbmy to do 18 kwietnia, by nie tracić środków unijnych, ale musimy się bardzo pilnie pochylić nad zmianą kompleksową całej ustawy. Ponieważ ona była nowelizowana dziesiątki razy, jest już w niej totalny bałagan, nawet dla specjalistów jest nieczytelna. Również orzecznictwo idzie często w sprzecznych kierunkach, w związku z najważniejszymi rozwiązaniami zawartymi w tej ustawie. Dlatego konieczne jest takie napisanie od nowa tej ustawy, żeby wszyscy uczestnicy procesu zamówień publicznych mogli spokojnie procedować w oparciu o przejrzyste przepisy – komentuje mec. Bernatowicz.
Jak podkreśla Anna Grabowska, doradca ds. społeczno-prawnych Forum Związków Zawodowych, według propozycji resortu rozwoju klauzule społeczne mają stanowić do 40 proc. wagi wszystkich kryteriów przetargowych. I wykonawca musiałby zawierać w tych ramach umowy o pracę zamiast innych form zatrudnienia.

czytaj więcej: http://www.polskieradio.pl/
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz