poniedziałek, 11 marca 2013

O „białej liście” wykonawców

Nieustającym problemem użytkowników systemu zamówieniowego w Polsce jest „czarna lista” wykonawców, prowadzona przez Prezesa UZP. Ma ona, jak się zdaje, więcej wad niż zalet. Jeśli bowiem wziąć pod uwagę znikomą liczbę wykonawców, którzy się w ciągu ponad czterech lat jej obowiązywania na niej znaleźli, ilość problemów jaka wokół tego się pojawiła jest spora. Ostatnia nowelizacja ustawy Prawo zamówień publicznych, która weszła nam w życie parę tygodni temu, zamiast problemy rozwiązać, dołożyła nowy kwiatek – mianowicie przesłankę wykluczenia w art. 24 ust. 1 pkt 1 Pzp poszerzono, natomiast kompetencje Prezesa UZP w sprawie prowadzenia „czarnej listy” pozostały „po staremu” (art. 154 pkt 5a). Niby drobiazg, a tak naprawdę kolejny przykład marnej jakości legislacji spod znaku UZP.

Szczerze mówiąc nie wiem, czy w innych krajach UE funkcjonują wynalazki podobne do „czarnej listy”, a jeśli funkcjonują – czy są powodem równie wielkiego zamętu, jak u nas. Wiem jednak, że w niektórych krajach UE funkcjonują „białe listy”, do czego asumpt daje art. 52 dyrektywy 2004/18/WE, a których wprowadzenia w naszym kraju doczekać się nie możemy. Mimo, iż głosy w tej sprawie pojawiają się w postulatach wielu użytkowników zamówieniowego systemu od wielu lat (wspominałem o tym także i w szponach, blisko rok temu), jakoś nie widać, aby w procesie legislacyjnym podejmowano próbę wdrożenia takiego rozwiązania.

Jak może działać „biała lista”? Cóż, może działać na różne sposoby, zależnie od tego, w jakim zakresie będziemy chcieli ją wykorzystać. Można na przykład zatrzymać się na art. 24 ust. 1 Pzp i używać „białej listy” wyłącznie w celu potwierdzania braku podstaw wykluczenia z postępowania na tej podstawie. Taki system działa na przykład w Danii (działa tam instytucja o nazwie The Danish Commerce and Companies Agency – jej zaświadczenia nie obejmują jedynie niekaralności członków władz wykonawcy). Istnieją także w krajach UE rozwiązania, które obejmują „białą listą” także kwalifikację w zakresie warunków podmiotowych, w naszej ustawie opisanych w art. 22 ust. 1. Taki system działa w na przykład w odniesieniu do robót budowlanych w Belgii – firma może ubiegać się o wpisanie na listę wykonawców zatwierdzonych. Oczywiście wpis taki nie jest uniwersalny i nie uprawnia do udziału w każdym zamówieniu – roboty są skategoryzowane co do ich rodzaju oraz wartości, i w ramach każdej kategorii trzeba spełnić określone warunki, a także co jakiś czas potwierdzać ich aktualność. Podobny system działa też na przykład w Hiszpanii. W ten sposób weryfikacja doświadczenia czy potencjału ekonomicznego w odniesieniu do poszczególnych kategorii robót dokonywana jest w odniesieniu do wykonawcy raz i pozwala na nieskładanie szczegółowych dokumentów w poszczególnych postępowaniach w ramach tej kategorii.

Jak może to działać w praktyce? Wykonawca może przekazywać dokumenty na potwierdzenie braku podstaw wykluczenia czy spełniania warunków do instytucji prowadzącej listę w określonych odstępach czasu. W wersji najdalej posuniętej można sobie wyobrazić elektroniczne połączenie – choć jedynie w zakresie przesłanek wykluczenia z art. 24 ust. 1 Pzp – z systemami skarbowymi, ubezpieczeniowymi, KRS czy KRK i automatyczną aktualizację informacji o tym, czy konto wykonawcy jest „czyste”, czy też nie.

Potwierdzenie statusu wykonawcy na liście może też następować na różne sposoby. Może to być zaświadczenie wystawiane przez instytucję raz na jakiś czas (zawszeć to lepiej jeden papierek od wielu), może to następować przez samodzielną weryfikację przez zamawiającego za pośrednictwem jakiegoś systemu elektronicznego (wówczas zamawiacz sam może sporządzić sobie wydruk potwierdzenia, jeśli rzecz jasna jakiś wydruk będzie jeszcze potrzebny), może to być wreszcie znowu automatyczna weryfikacja wykonawcy przez system w momencie – jeśli osiągniemy kiedyś portugalski stopień informatyzacji zamówień – złożenia elektronicznej oferty w elektronicznym postępowaniu zamówieniowym.

Oczywiście, rozwiązanie nie jest łatwe do wdrożenia (zwłaszcza w zakresie art. 22 ust. 1 Pzp), wymaga namysłu i przewidywania konsekwencji szczegółowych zapisów (a o to, jak ostatnio widać, w zamówieniach trudno), ale da się zrobić. Da się zrobić i byłoby to rozwiązanie faktycznie ułatwiające życie zarówno wykonawcom, jak i zamawiającym, ograniczające biurokrację. Tymczasem, choć postulat „białej listy” pojawia się od lat, nie widać śladu zainteresowania tym tematem w opracowanym przez Prezesa UZP „Projekcie założeń projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo zamówień publicznych”. Wątek pojawia się natomiast w „Planie informatyzacji zamówień publicznych w Polsce”, jednak szkoda, że mowa tam tylko o art. 24 ust. 1 Pzp. Napisałbym, że lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu, ale perspektywę i zakres wdrożenia „Planu informatyzacji” trudno określać w kategoriach jakichkolwiek pewników…

* * *
Autor: Grzegorz Bednarczyk
Tekst pierwotnie opublikowano na stronie autora: "W szponach zamówień"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz