Polska ma czas do kwietnia 2016 r. na implementację unijnych dyrektyw. Aby zdążyć, rząd PiS rozpoczął prace nad projektem PO. W programie wtorkowego posiedzenia rządu miał się znaleźć projekt nowej 
ustawy - Prawo zamówień publicznych. W poniedziałek wieczorem spadł z 
porządku. Dlaczego?
Niejasny język
 
    
Projekt został przygotowany jeszcze przez rząd PO – przyjął go na
 jednym z ostatnich posiedzeń. W PiS pojawiła się koncepcja przyjęcia 
mniejszej nowelizacji, która uwzględniałaby jedynie przepisy, które 
trzeba implementować do kwietnia. Ostatecznie jednak zaczęto się 
przyglądać projektowi PO.
– Jest mało czasu – zwraca uwagę Maks Kraczkowski, poseł Prawa i 
Sprawiedliwości, zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Gospodarki i
 Rozwoju. – Jestem przekonany, że rząd wkrótce przedstawi projekt wraz z
 propozycją koniecznych korekt. Kwestia dobrej ustawy regulującej system
 zamówień publicznych jest ważny m.in. w związku z projektami 
infrastrukturalnymi, które chcemy realizować – dodaje poseł Kraczkowski.
A nieimplementowanie dyrektyw zdaniem części ekspertów mogłoby 
m.in. pozbawić unijnych środków. Mogłoby się bowiem okazać, że byłyby 
wydawane niezgodnie z unijnymi normami. Projekt, nad którym pracuje 
rząd, budzi jednak wiele kontrowersji.
– Do pierwotnej wersji w trakcie konsultacji zgłoszono ok. 700 
poprawek, nowsza jest nieco lepsza – mówi Janusz Niedziela, radca prawny
 zajmujący się zamówieniami publicznymi. – Obecny rząd jest w 
dramatycznej sytuacji: konieczności wprowadzenia nowej ustawy pzp do 
kwietnia. Nie ma już chyba czasu na pisanie nowej ustawy. Projekt w 
obecnym kształcie będzie można poprawiać w trakcie prac sejmowych – 
dodaje. I podkreśla, że jedną z jego wad jest niejasny język. – Vacatio 
legis będzie musiało być krótkie, co spowoduje, że będzie także mało 
czasu na edukację. A przecież ustawę musi zrozumieć mnóstwo osób – tych,
 którzy stosują ją zarówno po stronie zamawiających, jak i wykonawców – 
mówi mecenas Niedziela.
O odrzucenie projektu w obecnym kształcie apeluje Konfederacja Lewiatan.
– Zdajemy sobie sprawę, że implementacja dyrektywy jest 
niezbędna. Uznajemy jednak, że przedstawiony projekt nie spełnia 
podstawowych wymagań i powinien zostać przez rząd odrzucony – wskazuje 
Jakub Wojnarowski, zastępca dyrektora generalnego Konfederacji Lewiatan.
W trakcie prac legislacyjnych duże wątpliwości budziła min. 
kwestia zamówień in-house. To procedura, która pozwala na udzielanie 
zamówień pomiędzy jednostkami sektora publicznego bez stosowania reżimów
 ustawowych. Ministerstwo Gospodarki zwracało jednak uwagę, że dyrektywy
 mówią o tym, jak najszerzej można uregulować takie zwolnienie. 
Proponowało, by ograniczyć zwolnienie do tych sytuacji, gdy rynek nie 
oferuje odpowiednich usług czy robót. UZP miał jednak odmienne 
stanowisko.
Wątpliwości budziły także uregulowania dotyczące zasady jawności.
 Jak zwracali uwagę m.in. minister gospodarki i organizacje społeczne, 
postępowanie ma być co do zasady niejawne, a informacje będą 
udostępniane wtedy, gdy przepis szczególny będzie tak stanowił. Dziś 
jawność jest szersza.
Będzie prezes
Jest też pozytywna informacja. Nowy rząd ogłosił nabór na prezesa
 UZP. Kandydaci mogą się zgłaszać do 14 grudnia br. Na tym stanowisku 
był vacat od dwóch lat. Rok temu rozstrzygnięto konkurs, jednak osoba, 
którą wskazał zespół, nie została powołana na stanowisko. Dzisiaj 
obowiązki prezesa pełni jego zastępca. Eksperci wskazują, że brak 
prezesa osłabia tę instytucję i utrudnia sprawne procedowanie nad 
projektem.
Mniej biurokracji, więcej innowacji
 
    
- zakaz żądania od wykonawców dokumentów, jeśli są one w posiadaniu zamawiającego lub ma on do nich dostęp,
 
     
     
    
     
    
- wymóg składania pełnej dokumentacji wyłącznie od zwycięzcy przetargu (dziś muszą je składać wszyscy uczestnicy postępowania),
 
     
     
    
     
    
- wprowadzenie jednolitego europejskiego dokumentu zamówienia,
 
     
     
    
     
    
- nacisk na wybór ofert najkorzystniejszych ekonomicznie, czyli 
uwzględniających końcowy koszt użytkowania produktu, a nie tylko samą 
cenę,
 
     
     
    
     
    
- uregulowanie kwestii tzw. zamówień in-house, czyli możliwość 
zlecania zamówień jednostce kontrolowanej przez zamawiającego bez 
konieczności ogłaszania przetargów,
 
     
     
    
     
    
- wprowadzenie nowej procedury – partnerstwo innowacyjne, która ma ułatwić zakup innowacyjnych rozwiązań i produktów,
 
     
     
    
     
    
- pełna elektronizacja zamówień do 2018 r.
czytaj więcej:  http://www.rp.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz